niedziela, 15 marca 2015

VII Pod urokiem

   Rozdział 7
     Pod urokiem
Edward po dziesięciu sekundach znalazł się przed domem Belli. Wszystko wyglądało normalnie. Zdziwił go fakt,że w domu panują egipskie ciemności i nie widzi żadnej żywej duszy. Dom był otwarty a dziewczyna musiała od dawna być w środku.Z każdej setnej sekundy na setną sekundy było gorzej. Strach i niepokój przeszywały każdą cząsteczkę ciała Edwarda. Przechodził przez ciemny korytarzyk domu Swan’ów. Jako wampir w ciemności widział doskonale. Spostrzegł zbity obrazek leżący na ziemi,nieopodal niego leżała torba. Wampir wstrzymał oddech.Zdawał sobie sprawę,że ktoś-śmiertelnik bądź wampirzyca zamieszana w sprawę związana z Eleną,musiał maczać w tym palce. Palce przesiąknięte krwią,tak krwią.Poczuł jej intensywny,kuszący,słodki zapach. Znał go wcześniej,płynący w żyłach dziewczyny. Kochał ją,woń jej krwi była dla niego jak narkotyk. Ale nie tak intensywna. Mogła być taka tylko gdy wypływała z rany. Nie miał najmniejszych wątpliwości,że Bella musi być skaleczona. Pozostawało pytanie dlaczego? A może przez co? Uspokoił się nieco, gdy zobaczył Bellę. Pragnienie jednak jeszcze bardziej przybrało na sile. Tak szybko jak pojawił się spokój,tak szybo zniknął,ponieważ Edward zobaczył ją nieprzytomną na ziemi,leżącą obok schodów prowadzących do górnych pomieszczeń domu. Wiedział,jak każdy kto znał dziewczynę,że jest ciamajdą i przyciąga nie szczęścia jak magnes. Nie trudno było się jej potknąć,czy coś w tym stylu. Wmawiał sobie,że może i tym razem był to tylko nieszczęśliwy wypadek i nic jej nie jest.
KREW CUDNA PACHNĄCA.
Jestem głodny,pożądam jej,pragnę jej,potrzebuję jej-tajemniczy głos w głowie mącił jego myśli. Zaślepiło go pragnienie. W końcu to nie była mała ranka na łokciu,bądź kolanie. Jej szyję pokrywały liczne rany po cięciu nożem. Leżała w kałuży krwi, zwinięta w kłębek. Narzędzie zbrodni leżało obok jej dłoni zaplamionej krwią. Co tu się wydarzyło?Czy ktoś mógł tu wtargnąć i zaatakować niczego nie spodziewająca się dziewczynę?-zastanawiał się zszokowany wampir,gdy zaczęły powracać świadomość i rozsądek.Choćby się wydawało,że jego rozmyślania trwały wieki to zajęły jakieś 4 sekundy.Wampir natychmiast wziął nie przytomną dziewczynę na ręce.Zignorował palące jego gardło pragnienie.Kochał Bellę,Jego miłość była silniejsza niż pragnienie krwi.Nie chciał jednak wystawiać swojej woli na dalsze próby.Opatrzył rany na szyi i położył dalej nie przytomną dziewczynę na łóżku w jej pokoju.Edward był już spokojniejszy,przede wszystkim cieszył się,że w domu nie ma żadnych świadków,np.jej ojca.Nie był w stanie wyobrazić sobie w tym całym zamieszaniu przerażenia jakie by wywarło na jej tacie to całe wydarzenie.Ale i on nie miał zamiaru już dłużej się w tym pogłębiać a zarazem do tego wracać.Usiadł na łóżku obok niej i schylił się delikatnie,ucałował jej czoło.
           *
Elena zamknęła się w swoim pokoju.Nie miała ochoty na pogawędkę z ciocią ani Jeremym.Było po niej widać,że jest zmartwiona.A martwiła się oczywiście o przyjaciółkę.Po jej głowie cały czas krążyły wspomnienia z rozmowy z Cullen’em.Zastanawiała się,czy mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej.Czy mogłaby być bardziej ostra?Dać do zrozumienia chłopakom,że ma dosyć ich zabawy w kotka i myszkę.Stefana wobec niej,jak i Edwarda wobec Belli.Nie…. tego już za wiele, chciała się spotkać ze Stefanem,po prostu musiała.Podniosła się gwałtownie z łóżka.Zdjęła płaszcz z wieszaka i wyszła.
Uliczki w Vancouver były takie spokojne nocą.Nie tętniło na nich życie jak za dnia.Miały swój nieodparty i tajemniczy urok.Puste ławki w parku,szelest liści chłostanych przez wiatr,gdzieś na chodniku.Spokój,świeże powietrze,rozgwieżdżone niebo.Wszystko byłoby piękne,gdyby tak jeszcze koło niej szedł Stefan.Oboje,bez tajemnic,w bezgranicznym zaufaniu.Te rozmyślania i refleksje w jakich trwała,sprawiły,że przystanęła na chwilę.Usiadła na pobliskiej ławeczce.Za jej plecami znajdował się plac zabaw.Były tam huśtawki,drabinki i piaskownica.Elena poczuła świst wiatru na swoich ramionach,ale intensywniejszy był na jej szyi.Niczym muśnięcie.Z tym muśnięciem nie miała najmilszych wspomnień.Automatycznie zjeżyły się włoski na jej karku.Identycznego uczucia doświadczyła ostatni raz w lesie.Przed spotkaniem z jej aniołem,chłopakiem-Stefan…..Ponownie uciekła  w wir marzeń.Rozluźniła się.Nagle jej wszystkie troski uciekły daleko,strach w jej duszy umilkł.Zdawałoby się,że zapomniała o całym świecie.Uciekła w niebyt.Wszystko było snem,pięknym,nie kończącym się snem.Wszystko tak jak szybko się pojawia,tak szybko znika.Muśnięcie nie było przypadkowe.Pojawiło się z większą siłą.Nagle huśtawki poruszyły się, jak za dnia.Dreszcze przeszły po jej  ciele.Jakby ktoś wyrwał ją z jej raju,oblewając zimną wodą z wiadra.
Czas już iść-pomyślała.Wstała z ławki,obejrzawszy się wcześniej za siebie.Niczego nie dostrzegła.Poczuła kolejny powiew.Obróciwszy się ujrzała cień.Jakby jakaś osoba biegała z prędkością światła wokół niej.Nie zawahała się już ani na chwilę,śmiało ruszyła przed siebie,nie oglądając się za siebie,choćby na sekundę.Gdy zobaczyła już przed sobą dom Salvatore i Cullen’a,odetchnęła z ulgą.
        
 *

Stefan otworzył drzwi zanim dziewczyna choćby zdążyła dotknąć ręką kołatki,czy zadzwonić.Przestraszyła się zobaczywszy zastygłą maskę jaką przybrała twarz Stefana otwierającego drzwi.Zagniewanego jak i zaniepokojonego.On również był zaskoczony,osobą jaką zastał przed drzwiami.Zauważywszy jej przerażenie przybrał swój łagodny i troskliwy wyraz twarzy.
-Co to ma znaczyć?-zaczęła Elena słabym głosem.Czekała cierpliwie na odpowiedź chłopaka,badawczo mu się przyglądając.Spostrzegła,że Stefan w rękach ukrytych za plecami trzyma jakieś narzędzie.
-Gdzieś właśnie zmierzam-odrzekł w końcu.
-Z pewnością…-przybrała podejrzliwy ton głosu.
-Mogę wiedzieć co przede mną ukrywasz?-zapytała zwracając wzrok ku jego ukrytym rękom,chciała wypatrzeć w ciemności jaki przedmiot chowa.
On zaś spojrzał prosto w jej oczy.Jego wzrok przepełniony był strachem i bólem.
-Jeszcze nie mogę ci powiedzieć.Wybacz-spojrzał na nio znacząco.
-Nie,nie,nie..dosyć.W co ty pogrywasz?Nie znoszę tajemnic.Nic o tobie nie wiem.Wziąłeś się  znikąd i…
-Cii…-przerwał jej.Wyszedł na zewnątrz.Zbliżył się do Eleny,chwytając
ręką,która nie była zajęta jej dłoń.Po krótkiej chwili odparł.
-Zależy mi na tobie,ale są sprawy,o których nawet ty nie możesz wiedzieć.Uwierz mi,o niczym tak nie marzę jak o tym by wyznać ci prawdę.Chcę być z tobą szczery….,ale nie mogę.To niebezpieczne i…- cały czas trzymał jej dłoń.Zbliżył się.Wtulił się w jej długie,kasztanowe włosy.Teraz opadały spokojnie na jej ramionach.Czuł ich piękny zapach.Pocałował ją.
-Nie możemy się więcej spotykać-odepchnęła go lekko od siebie.
-Ale…-Stefan cały czas próbował jakoś z tego wybrnąć.
-Wybacz mi-powiedziała zapłakany,minęła Stefana równie zszokowana swoimi słowami jak on.Chłopak też odszedł.Chwile później zniknął w mroku.
Elenie popłynęły łzy po policzkach.Otuliła się ramionami i pomaszerowała w stronę domu.
Całe zajście miedzy nimi słyszał Damon.Teraz wyjrzał dyskretnie przez okno.Słuch gonie mylił-to był koniec.Koniec związku Eleny i jego brata.Widział sylwetkę dziewczyny idącej szybkim krokiem zza okna.Wzrok jako wampir miał perfekcyjny.Widział każdy szczegół,choćby najmniejszy element ubrania zapłakanej Eleny.Wkrótce zniknęła z jego pola widzenia za rogiem.

   *
Stefan nie czuł się lepiej.Wiedział,że gdyby nie sprawa jaką musiał załatwić rozmowa potoczyłaby się inaczej.Nie chciał zerwać z Eleną.Mógłby przecież powiedzieć coś więcej.Odwieść ją jakoś od tej myśli.A tak,był zmuszony po prostu odejść.Kochał ją jak mało kto drugą osobę.Uczucia jakie odczuwają wampiry,więź jaka łączy je z kim kol wiek-przedstawicielem ich rasy albo-w tym przypadku-ze śmiertelnikiem była niezwykle silna.Swoją potęgą równała się z pragnieniem krwi.Niewątpliwie takim uczuciem darzył on Elenę a Edward Bellę.To właśnie za sprawą Edwarda i Eleny Stefan musiał szybko porzucić własne problemy.Chciał się upewnić,czy z jego kompanem i jego dziewczyną wszystko w porządku.Przecież nie dawał już od dłuższego czasu znaku życia.Ten fakt zaniepokoił wampira nie nażarty.Znalazł się już na miejscu.Widział to,co wcześniej Edward-egipskie ciemności.Nie zwiastowało to niczego dobrego. Szybko jednak zdał sobie sprawę,że przeoczył strugę światła dobiegającą z okna,lecz nie wielką.
To było okno pokoju dziewczyny.Było otwarte.Wampir wskoczył do środka właśnie przez nie.Jak się domyślał Stefan, Edward nie był zaskoczony jego obecnością.Oboje wiedzieli dlaczego.
-Przykro mi z powodu Eleny-zaczął Edward, przybierając maskę odzwierciedlającą brak emocji.Głaskał w dalszym ciągu nieprzytomną Bellę po głowie.Po chwili ponownie zabrał głos.
-Dziękuje,że przyszedłeś.Jednak mogłeś najpierw zająć się swoim problemem.Oboje wiemy ile ona dla ciebie znaczy.Nie chcę by ze mną i Bellą stało się to samo.Muszę więc coś uczynić-ciągnął wpatrując się w Bellę.Leżała tak spokojnie,wydawało się,że śpi i ani trochę nie cierpi.Wreszcie zwrócił wzrok ku przyjacielowi.Nie musiał widzieć jak wygląda.Znał doskonale jego stan duchowy.Stefan przysiadł pod oknem.Z jego oczu wydobywały się kolejne strugi łez.
-Nie martw się.Wszystko jakoś się ułoży.Jeszcze będziecie razem-powiedział Edward łagodnie i delikatnie się uśmiechnął.Spostrzegłszy,iż nie wywarło to na nim żadnego wrażenia dodał-Sam zobaczysz.
-Długo tu już z nią jesteś.Widać,że rana jest poważna.Jesteś silny skoro nie poddałeś się pragnieniu-zaczął Stefan schodząc w rozmowie na inne tory.Spojrzał w stronę leżącej dziewczyny.
-Owszem.Leżała w kałuży własnej krwi pod schodami-odpowiedział Edward spokojnie,cichszym tonem.Nie spuszczał jej z oczu.
-Jak myślisz kiedy się obudzi?-zapytał Stefan z nutą czułości w głosie.
-Nie mam pojęcia.Będę przy niej dopóki nie będę miał pewności,że wszystko z nią w porządku.
    *
 Elena wróciła do domu zapłakana.Bez słowa wyjaśnienia podążyła do góry do swojego pokoju.Tak naprawdę to nikt nie zauważył,że wyszła,ani kiedy wróciła.Jeremy i Jenna-jej ciocia-siedzieli w salonie oglądając horrory i zajadając się popcornem.Pogrążona w smutku odwiesiła na wieszak swój płaszcz.Zdjęła trampki z nóg i usiadła na łóżku.Utkwiła wzrok w ramce na komodzie.Chwyciła obrazek.Rozłożywszy się na łóżku zaczęła mu się badawczo przyglądać.Po jednej stronie widniało zdjęcie jej rodziców wraz z nią i Jeremym,po drugiej ona i Stefan na balu zbliżającej się jesieni,który odbył się dwa tygodnie temu.Trzymał ją jedną ręką za dłoń a drugą obejmował ją w talii.Miała na sobie długą,zieloną,błyszczącą suknię podkreślającą jej talię.Stefan miał czarny smoking a na szyi muszkę.Ona także miała coś na szyi.Naszyjnik,który Stefan podarował jej tej nocy.Kiedy to zrobił powiedział jej coś ważnego.Miała go nosić cały czas.Nie zdejmować go pod żadnym pozorem.Teraz także miała go na sobie.Zapominała zupełnie o jego istnieniu.Dotknęła wisiorka na swojej szyi,po czym zwróciła ponownie wzrok ku zdjęciu z pamiętnego balu.Byli zwróceni ku sobie i szczęśliwi.
Wiedziała jednak,że nie mogła postąpić inaczej.Nie mogła znieść tych kłamstw i tajemnic.Zatraciwszy się w rozmyślaniach i wspomnieniach zasnęła.
     *
 -Stefanie wracaj do domu.Sprawdź co u Damona.Zastanów się jak naprawić swój problem.Nie ma sensu byś nadal dotrzymywał mi towarzystwa.Dam sobie rade sam.Dziękuje z całego serca jeszcze raz,że przybyłeś-Stefana nie trzeba było dwa razy prosić.Był w takim stanie,że nie miał siły dalej tu tkwić.
-Żegnaj Edwardzie-powiedział i wyskoczył przez okno,podążając do domu.
Nie minęło pięć minut a Bella poruszyła się.Wydała z siebie ciche jęknięcie.Edward natychmiast zareagował.Ucieszył się niezmiernie.Otworzyła oczy i uśmiechnęła się blado do wampira.
-E….Edward-odrzekła słabo próbując się podnieść.
Jednak osunęła się z powrotem do poprzedniej pozycji.Była za słaba.Poczuła ból.Przeszywał ją na wskroś.Dotknęła delikatnie swojego zakrwawionego opatrunku na szyi.
-Czy mogłabyś wytłumaczyć mi jak to się stało?-wskazał wzrokiem ranę,której dotykała.Bella wiedziała doskonale co ma na myśli-Czy ktoś cię zaatakował?-dopytywał się gorączkowo.
Dziewczyna zmarszczyła czoło.
-Nie pamiętam-odpowiedziała po chwili namysłu.
-Hmm..To zrozumiałe -odparł.
Bella spojrzała się na niego.Wyraźnie było widać,że cieszy się z jego obecności.
-Dziękuje-odrzekła,po czym pochyliła się ku niemu i pocałowała go.Obojgu zaparło wdech w piersiach.Dziewczyna zaczęła szybciej oddychać a jej serce waliło jak młot.Oboje oddychali spazmatycznie.
-Nie powinniśmy-przerwał-Jesteś bardzo słaba.Powinienem domyślić się,że to się tak skończy-ciągnął nie odsuwając się od niej na krok.
-Nie,wszystko gra.
-Muszę iść-powiedział odsuwając się od niej.
-Wracaj szybko-dodała.Chłopak pożegnał ją całusem w czoło.
Zszedł po schodach na dół i wyszedł.Bella patrzyła z okna na oddalającą się postać Edwarda.Ledwo odwróciła wzrok i o mało nie krzyknęła.W odległości paru centymetrów od niej stała piękna wampirzyca.
-Świetnie się spisałaś!
Bella w pierwszym momencie przybrała zaborczą minę.Nie chciała słuchać dziewczyny przypominającej Elenę.Nie gdy otrzymywała takie polecenia,nie gdy w jakiś tajemniczy,nieznany dla niej sposób robiono jej pranie mózgu i kazano samoczynnie się pokaleczyć,zrobić krzywdę przyjaciółce,a co najważniejsze uwodzić Edwarda i trzymać go blisko,by ten nie mieszał się w sprawy związane z Eleną.Niestety tak było i tym razem.Ponownie zahipnotyzowała Bellę.
-Dopilnuj aby Stefan ,Damon i Edward nie przeszkodzili ci w unieruchomieniu Eleny,gdy ty będziesz musiała ją tu przyprowadzić.Rób tak dalej.Niech Edward niczego się nie domyśla-skończywszy to co miała jej do zakomunikowania,rozkazała jej iść spać,po czym zniknęła.
     *
Edward powrócił do domu,Stefan siedział w swoim pokoju a Damon cieszył się od ucha do ucha.Tylko on w całym towarzystwie był zadowolony.
Mimo całusów Belli Edward był niepocieszony.Przecież nie mógł się cieszyć wiedząc,że Belli tak jak i Elenie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.Musiał jak najszybciej dojść do tego,czy jego hipoteza równa się z prawdą.Czy ostatnie wydarzenia mogą być dowodem na potwierdzenie jego przypuszczeń?Jednakże bez historii Jednakże bez historii Katherine i braci Salvatore nie mógł wysnuć żadnych wniosków.Przynajmniej do czasu kiedy nie zostanie ona opowiedziana do końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz