Rozdział 2
Zauroczona
Wieczór dla Eleny nie był najprzyjemniejszy. Nie mogła zmrużyć oka. Nie zasłoniła okna tylko obserwowała puste uliczki wierząc ,że wypatrzy tajemniczą postać. Promienie pełni księżyca wpełzły do pokoju dziewczyny. Ich blask oślepiał a zarazem zachwycał zamyśloną i pełną obaw Elenę. Nie miała pojęcia,czy postradała zmysły,ale chciała się dowiedzieć kim był ten człowiek. Trwając w swoich rozmyślaniach wstała z łóżka i zrobiła sobie śniadanie.
Na lekcję przyszła zaspana i zamyślona.
Swoim stanem przypominała Bellę wczoraj.
Dochodząc do szafki upuściła książki. Schylając się spostrzegła nieznajomego przystojnego chłopaka w jej wieku. Schylił się ku niej i podał jej książki.
-Nazywam się Stefan Salvatore-wymamrotał wpatrzony w nią chłopak.Był bardzo przystojny i miał niebiański głos.
-Aa ja…Elena Gilbert-odpowiedziała ledwie łapiąc oddech,cały czas wpatrując się w niego-Dziękuję-dodała pośpiesznie po czym wstała podnosząc pozostałe książki.
-Chyba to dzwonek na lekcje.
-Tak,faktycznie-potwierdziła Elena nadal mu się przyglądając.
-Czy my się kiedyś spotkaliśmy?
-Raczej wątpię-oświadczył młodzieniec.
Następnie pożegnał ją przy zakręcie na korytarzu,podążając do sali na Geografię.
Elena w pośpiechu wyrwała się ze stanu osłupienia po czym podążyła na własne lekcje.
Po zajęciach spotkała się ponownie z Bellą w tej samej kawiarni.
-Znasz może Stefana Salvatore?
-Nie-odpowiedziała Bella biorąc łyk swojego Espresso z pianką.
-Bo widzisz spotkałam go przed Biologią. Wygląda…tak jakoś inaczej niż wszyscy.
-Chyba wiem co masz na myśli.-mówiła Bella,ale jakby nieobecna duchem.Przypominała bezduszną maszynę,odpowiadającą na pytania,niezastanawiającą się nad odpowiedzią.Jej wzrok podążał za czymś.
-A co?Też kiedyś spotkałaś kogoś takiego?-ciągnęła zaciekawiona Elena.
-Nie jestem pewna…-przyznała,słabym głosem,w dalszym ciągu nieprzytomna.Zdaje się,że nawet kawa nie była w stanie jej wyrwać z transu,w jakim była.
-Rozmyślasz nad czymś?-dopytywała się zaniepokojona Elena.Odnosiła wrażenie,że to ona jest przyczyną znudzenia koleżanki.
-Niespecjalnie- nowe miejsce, wiadomo ,że nie łatwo się zaaklimatyzować-odpowiedziała Bella, jednak bez większego przekonania.Zdaje się,że zaczęła ponownie uciekać w wir rozmyślań.
-Może już chcesz wracać?Wyglądasz jakbyś dostała migreny.Pobladłaś-ciągnęła.
-Wiesz ,to dobry pomysł.
Gilbert posmutniała,ale posłusznie wstała z krzesła.
-Nie gniewaj się-przerwała ciszę słabym głosem Bella-Po prostu za dużo wrażeń jak na jeden dzień.Nie jestem skora do rozmowy i ta moja skrytość.Najmocniej przepraszam.Dziękuję za wszystko.Bądźmy w kontakcie.
Orzekłszy to obdarowała Elenę jednym ze swych najszczerszych bladych uśmiechów.Elenie zrobiło się lżej na sercu.W rewanżu uczyniła to samo.
- Jasne, będziemy w kontakcie.Jak tylko poprawi ci się humor, powtórzymy wypad do kawiarni.
-Wracasz ze mną?
-Wybacz,ale muszę iść jeszcze w takie jedno miejsce-oświadczyła Elena przepraszającym tonem.
-Nie ma sprawy.
Bella przytuliła ją na pożegnanie i podążyła w stronę swojego domu.
Elena przystała na chwilę,po czym ruszyła w przeciwnym kierunku.
*
Dziewczyna chociaż miała iść do domu cofnęła się na pięcie i podążyła na parking samochodowy mimo tego,że dzisiaj nim nie przyjechała.
Tak jak myślała.Ten sam chłopak,którego widziała u siebie w domu dwa razy stał teraz przy swoim srebrnym volvo i wpatrywał się nieobecnym wzrokiem przed siebie.Był wysoki,miał na sobie szary płaszcz,włosy o rdzawym kolorze i bladą skórę.Bledszą nawet od Belli.Ni stąd ni zowąd obrócił się natychmiast dostrzegłszy Bellę,mimo tego,że nie dała znaku życia o tym,że się zbliża w tym kierunku.Ich oczy się spotkały.Jednak on nie wpatrywał się długo w jej stronę.Obrócił się natychmiast i podążył w przeciwnym kierunku.Jego mina odzwierciedlała ból połączony ze zmieszaniem i wstrętem.Jakby jego bodźce zareagowały na jakiś nieprzyjemny zapach w otoczeniu.Bella nie miała pojęcia o co mu chodzi.Nie poczuła żadnego nieprzyjemnego zapachu świadczącego o reakcji Edwarda Cullena-bo tak właśnie miał na imię.
Powinnam zwiewać stąd jak najszybciej.Olać go i zdenerwować się na niego jak zawsze…-ale tego nie zrobiła.Wręcz przeciwnie poszła za chłopakiem.
Zdeterminowana,wkurzona nie na żarty podeszła do niego tak blisko,że niemal stykali się ciałami.Zdziwiła go jej reakcja i postępowanie jaki ją samą.Chociaż ostatnio Edward jak i na lekcjach tak i w stołówce odsuwał się od niej jak najdalej tym razem ani drgnął.Zmroził ją spojrzeniem,hipnotyzującym,uwodzicielskim,seksownym spojrzeniem.Zaparło jej dech w piersiach.Odzyskawszy głos i zdrowy rozsadek,przez sekundę przypomną wszy sobie co właściwie nią kieruję odrzekła.
-O co ci chodzi?
-Nie rozumiem co masz na myśli-odrzekł jak najbardziej spokojnym i opanowanym tonem,patrząc na nią z politowaniem i przyglądając się badawczo jej wyrazowi twarzy i reakcji na jego słowa.
-Dlaczego mnie unikasz?Zachowujesz się dziwnie w moim otoczeniu,jakby…-chociaż te słowa przechodziły jej przez myśli nie raz niebyła w stanie ich wymówić.
Edward przyglądał się jej oczekująco.
-jakby…mój zapach cię odpychał.
Chłopak skrzywił się a zarazem oddalił się o kilka centymetrów od niej.
-Teraz też…-nie spuszczała z niego wzroku.To było bardziej stwierdzenie niżeli pytanie.
-Jeśli jesteś inteligentna trzymaj się ode mnie z daleka-odparł niemalże oschle.
Bella nie wiedząc co nią kieruję przybliżyła się do niego jeszcze bliżej tak,że prawie ich twarze się stykały i zwróciła się do chłopaka
-Z największą przyjemnością.Odwróciła się do niego plecami i odeszła w kierunku swojego domu.Czuła na sobie jego wzrok,stwierdziwszy,że jest w bezpiecznej odległości wymamrotała pod nosem-kretyn…
Edward się zaśmiał,jednak Bella tego nie zauważyła i oddaliła się od szkoły.
*
Elena wybrała się do lasu.Usiadła pod starym drzewem.Wyjąwszy pamiętnik z torby zaczęła pisać co leży jej na sercu.
Zaczęło się ściemniać.Dziewczyna straciła rachubę czasu.Nagle usłyszała jakiś szelest.
-To nic takiego.Wiatr gwałtowniej zawiał-tłumaczyła sobie w duchu,próbując się uspokoić.Zaczęła oddychać spazmatycznie.Podskoczyła, kiedy poczuła na swoim karku muśnięcie a może dotyk,nie była pewna co to.Zdawała sobie sprawę,że to nie wiatr.Wstała z miejsca i zaczęła biec przed siebie.Podczas biegu nie zauważyła wystawiających korzeni drzew i potknęła się.Spadła jak długa na kępę trawy.Zamknęła oczy.Poczuła przeszywający ból.To była noga,która krwawiła.Dotknęła sączącej się krwi z rany na nodze .Nadal miała zamknięte oczy,jednak doskonale wiedziała co działo się wokół niej.Słyszała świst wiatru przemykającego miedzy gałęziami,odgłosy nocy,a także coś dziwnego-czyżby czyjeś kroki?Gdy otworzyła oczy spostrzegła chłopaka pochylającego się nad nią.Tak,to był ten sam chłopak,którego spotkała na szkolnym holu-Stefan Salvatore.
Przeraziła się a zarazem zdziwiła.Jak mógł pojawić się tak szybko obok niej?A już w ogóle w miejscu gdzie się znajdowała?
-Czy wszystko w porządku?
Poczuła na swojej szyi jego lodowaty oddech.
Nadal oszołomiona poczęła otwierać oczy.
-Tttak…wymamrotała niezrozumiale z bólu i zimna.
-Wszystko będzie dobrze-powiedział troskliwie i wziął ją na ręce.
Straciła przytomność.Nie zdawała sobie sprawy jak szybko podążała wraz z chłopakiem między gęstwinami drzew.Czuła się bezpiecznie i była szczęśliwa,że została przez kogoś odnaleziona.Nie mogła zrozumieć jak do tego doszło.Nie wiedziała,że chłopak ją trzyma w swych ramionach.
*
Co za skończony patałach,debil idiota…Co ja mu kiedykolwiek zrobiłam?O co mu do jasnej anielki chodzi po tej jego czuprynie?-Irytowała się Bella przyciskając z każdą myślą o Edwardzie silniej ołówek do zeszytu.W końcu rysik pękł i rozbryzgał się na małe kawałeczki grafitu.Dziewczyna ze zdenerwowania uderzył aż całej siły rękom o blat biurka.Chcę abym go ignorowała?Ma to jak w banku.Po co mi tam zaprzątać sobie nim głowę?Nie potrzebuję większej ilości problemów niż mam-kolejna dawka myśli krążyła jej w głowie.Dopuszczając je do siebie ogarnął ją stoicki spokój.Zamartwiał ja tyko fakt-Dlaczego to ja?
*
Gdy Elena odzyskała przytomność leżała w swoim łóżku obok Stefana.
-Och.Przepraszam-zaczął się tłumaczyć spostrzegłszy iż dziewczyna otwiera oczy.Podniósł się natychmiast.-Czy wszystko w porządku?
-Yyyy…myślę,że tak-wymamrotała łapiąc się za obolałą głowę.
-Mógłbyś mi powiedzieć co robiłeś w tym lesie i jak się tu znalazłam.No i co ty tu robisz?
Ostatnie pytanie zadała cichszym i nieśmiałym tonem.
-Poszedłem się przejść.Straciłem poczucie czasu.Spostrzegłem ciebie leżącą,uwijającą się z bólu i wystraszoną.Próbowałem się z tobą porozumieć.Jednak straciłaś przytomność.Postanowiłem zabrać cię do domu.Zważywszy na to,iż jeszcze nie odzyskałaś przytomności,zdecydowałem się poczekać aż się przebudzisz i wszystko ci wyjaśnić.Już teraz wszystko jest jasne,więc…-urwawszy tę długą i wyczerpującą odpowiedź wstał z łóżka.
-Nie,nie.Nie odchodź.Znaczy…jeszcze nie…
Powiedziawszy to złapała go za rękę.Chłopak z nieodgadnionym wyrazem twarzy,usiadł obok niej.
-Dziękuje ci.Gdyby nie ty…To nie wiem co by się stało.
Mówiła już całkiem cichym tonem.Poczuła,że ból w nodze wraca z większą siłą.Spostrzegła,że rana jest już opatrzona i solidnie owinięta bandażem.Wyglądała ,jakby się nad czymś intensywnie zastanawiała.Stefan przyglądał się jej czule.
-A tak w ogóle, to zauważyłeś co się działo w lesie?
-Co masz na myśli?-zapytał nieco zdezorientowany,zwracając tym razem wzrok w stronę jej bandaża coraz intensywniej przesiąkniętego krwią.
-Zanim mnie dostrzegłeś…Nie słyszałeś żadnych szelestów?Nie dostrzegłeś kogoś albo czegoś podejrzanego?
-Nie-odpowiedział nadal wpatrując się w jej opatrzoną ranę,mając przy tym twarz skrzywioną w bólu.Próbował się skoncentrować.
-Jak to możliwe?
-Byłaś przerażona i ranna.Nie pomijając faktu,iż było bardzo ciemno.Mózg w takich ekstremalnych warunkach, pracuje na większych obrotach.To pewnie twoja wyobraźnia płatała ci figle-dodał ni to od nie chcenia i bez większego wzruszenia,po czym oznajmił-Już późno,muszę lecieć.
-Poczekaj…-zaczęła pośpiesznie,ponownie chwytając go za rękę.Przez sekundę rozmyślała nad pewną decyzją.
-Tak?…-zapytał Stefan, patrząc jej prosto w oczy.
-Nie podziękowałam ci wystarczająco-odrzekła.
Stefan zrobił zakłopotaną minę.Usiadł na brzegu łóżka.Zastygł gwałtownie.Elena przybliżała się do niego delikatnie.Przybliżyła powoli twarz do twarzy Stefana,następnie przybliżając swoje usta delikatnie do jego ust,pocałowała go.Chociaż chłopak nie protestował wyglądał na zaniepokojonego.Nim dziewczyna otworzyła oczy a jej serce przestało szybko i głośno kołatać,nikogo już nie było.Ani przy niej ani w pokoju.Miejsce chłopaka zajął chłodny wiatr wdzierający się do pokoju przez szeroko otwarte okno.
Rozpłynął się w powietrzu-pomyślała,nadal w pełni nie będąc świadomą tego co do końca się wydarzyło.Zamknąwszy okno poczęła rozmyślać jak to się stało,że Salvatore tak szybko zniknął.Jak to możliwe,że pojawił się znikąd w obliczu niebezpieczeństwa jakie czyhało na nią w lesie.
Jej rozmyślania nie dały rezultatu .Postanowiła od przyszłego tygodnia zacząć szukać odpowiedzi na wszystkie nurtujące ją pytania.Zdawała sobie sprawę z tego,iż coś ukrywał.To nie miało sensu.A potem przypomniała sobie ubiegłą noc.Tamtego przechodnia,tajemniczą postać,która podążała za nią do domu.Próbowała z tych zamglonych wspomnień przywołać jego twarz.
Bez skutku.Ale wiedziała,że to na pewno nie twarz Stefana.Za każdym razem,gdy wracała myślami do wczorajszego wieczoru przechodziły ją ciarki.Nagle okno ponownie otworzyło się z dużym trzaskiem.Elena podskoczyła z przerażenia.Zbliżyła się powoli do otwartego okna .Ujrzała przez nie tą samą postać ,była ona ledwie widoczna i zakapturzona. Wpatrywała się w nią i wydawała się być zadowolona z tego,że przestraszyła dziewczynę.
-Kim jesteś?-krzyknęła.
Postać zamiast odpowiedzieć w mgnieniu oka,w kilku setnych sekundy zniknęła w obłokach nim zdezorientowana Elena zdążyła choćby mrugnąć okiem.
*
Stefan wróciwszy do domu spostrzegł iż Edwarda i Damona nie ma w domu.
-Poszedł się pożywić.Nie ma czym się przejmować-odezwał się zza ściany Cullen.
-A jak kiedyś zapoluje na Bellę albo Elenę. Edward, jak możesz być tak spokojny?
Wampir spojrzał ze stoickim spokojem na kolegę i poklepał go po ramieniu.
-Miejmy nadzieję,że nie zacznie rzucać się w oczy. Dziewczyn nie skrzywdzi.Są bezpieczne w domach.Tym bardziej nie skrzywdzi Eleny.Przyczynę sam znasz doskonale a poza tym założę się ,że nigdy nie widział ich na oczy.
*
Zakapturzona postać zniknęła Damon’owi z oczu.Tak,Damon również znajdował się w okolicy miejsca zamieszkania Eleny.W końcu była jego obsesją.Powody miał takie same jak jego brat.Chciał zrealizować swój niecny plan.Jednak co do obiektu,który zniknął mu przed ułamkiem sekundy,z pola jego widzenia nie miał wątpliwości.Był to jeden z nich.A skoro jest jeden musi być ich więcej.Co więcej niepokoiło go,że owy kolejny wampir w mieście zainteresował się dziewczyną.Spojrzał zza krzaków na Elenę patrzącą z okna,przerażonym wzrokiem w przestrzeń,po czym zniknął we mgle,podążając do domu.Zdawał sobie sprawę z tego,iż Stefan i Edward mogą zacząć się niepokoić jego nieobecnością.
*
Oczy zakapturzonego, tajemniczego chłopaka zapłonęły intensywną czernią.Tęczówki oczu wampira przybierały taką barwę ,gdy był straszliwie głodny.Spostrzegł swoją ofiarę.
Zaczaił się na mężczyznę,który wsiadał do swojej furgonetki.Podstępem zakradł się na tylne siedzenie.Zanim nieszczęśnik zdążył odpalić silnik usłyszał tylko świst,po czym szczęki wampira wgryzły się w szyję ofiary.Rozległ się krótki jęk śmiertelnika a po chwili słychać było tylko odgłos wysysanej krwi.Całe szczęście,że już nie żył.Brutalny krwiopijca wyssawszy krew z szyi nieszczęsnego,przeszedł do dalszych partii ciała, rozrywając kończyny mężczyzny i rozrzucając je po całym aucie. Z każdej części ciała krew została wyssana do ostatniej kropli.Skończywszy ucztę zakapturzony,chłopak zniknął niczym koszmar senny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz