niedziela, 15 marca 2015

Tomy-książka

 klik

http://dobrzasku.blogspot.com/

Bohaterowie

 
            

XX Początek

Rozdział 20
  

Poczatek
Elena spała na materacu w pokoju gościnnym Swan’ów,będącym obok pokoju Belli po prawej stronie.Było w nim jasno i przestronnie.Elena już się w nim urządziła.Wzięła do niego ze sobą parę rzeczy,które przetransportowała ze swojego DAWNEGO pokoju,jednakże nie mogła wziąć wszystkiego,bo domownicy by zauważyli.Stęskniła się za Jeremy’m i Jenną.Pragnęła choć na chwilę ich zobaczyć i przytulić się do nich.Uciekała myślami do ostatniego poranka jaki spędziła z Jeremy’im.Pisała w kuchni sms’y do Belli a w tym samym czasie wszedł Jer.Poczciwy Jer.A Jenna i jej filmy z popcornem!Aż ślinka leci,poprawka.leciałaby gdyby była człowiekiem.Teraz na widok niebieskich żyłek u ludzi i czerwonej substancji,którą pompuje serce każdego człowieka leciała jej ślinka,czego żywnie się brzydziła i nienawidziła.Modliła się w duchu aby nowo nabyta przez nią umiejętność poskromiła talent Edwarda.Talent do zaglądania jej do umysłu.Wczoraj się udało-dodawała sobie otuchy.Romantyczny wieczór Edwarda i Belli był dla Eleny jak romansidło w telewizorze na noc.Bells tak pochłonęła obecność wampira,ze zapomniała o przyjaciółce-pomyślała Elena.Tak ją to cieszyło.Nie chciała żeby Bella czuła się przez nią jak więzień,nie mogący wyrażać własnych uczuć bo Elena nie mogła tego samego.
Wzruszyła ją ich miłość.Od razu przypomniała sobie Stefana.Spojrzała automatycznie nakopię zdjęcia z balu Nadchodzącej jesieni,jaki przetransportowała z domu i włożyła do nowej ramki na nowej komodzie w swoim Obecnym pokoju u Belli.Naszyjnik z werbena był przewieszony na ramce ze zdjęciem.Bella go przewiesiła,jego dotyk sprawiał Elenie fizyczny ból.Już nie potrzebowała werbeny jednak nie chciała nic zmieniać.To było od niego niech zostanie w pierwotnej postaci-rzuciła do Belli gdy go przyniosły.
                                *
Edward zajął się nosem wilka.To było jego jedno z najdrastyczniejszych polowań wżyciu.Wbijał tylko kły w zwierzynę i wysysał krew a nie odrywał części ciała ofiarom.Najpierw napił się z niego do syta.Następnie omal nie zwymiotował używając kłów w momencie kiedy odgryzał nos i odrywał skórę wilkowi.Sierść posypała się z miejsca nosa jak płatki róży z kwiatu.Stefano nie miał prostszego zadania.Chwyciwszy jelenia w stalowym uścisku zatopił kły w jego skórze.Skończywszy przyjemniejszą część zadania oderwał skórę i odgryzł ucho jeleniowi.Zakrztusił się bo miał wrażenie,ze połknął jakiś kawałek kości odrywając ten narząd słuchu.Czuł się po raz pierwszy jeszcze większym potworem niż kiedy kol wiek.
-To co jeszcze tam było?-z gardła Edwarda wydobył się nie naturalny dźwięk.Ledwie porównywalny z ludzkim głosem charkot.
-Język żaby-odpowiedział Stefan krzywiąc się nie miłosiernie.
-To będzie prostsze,zgnieść i wyrwać.
-Jasne.
Znaleźli nad stawem kilka żab.Chwycili jedną z brzegu.
Stefan zamknął oczy(choć był wampirem brzydził się tego co zrobił tej żabie,uwierzcie na słowo.Patroszenie zwierząt to co innego niż wysysanie z nich krwi)Wyrwał jej język i włożył go do pojemnika,w którym mieli już narządy węchu i słuchu.
-To został mózg sowy,zostaw to mnie-odrzekł Edward.
Stefan kiwnął głową porozumiewawczo i przysiadł na kamieniu.
Edward miał ze sobą pistolet.Strzelił do puchacza siedzącego na gałęzi.Miał biały kolor i był brązowo nakropiony.Ptak padł nieruchomo na ziemię.Białe pióra przesiąknęły krwawą stróżką krwi.Stefan pomógł Edwardowi rozkroić głowę ptaka a mózg włożyć do pozostałych składników.
-Jak tonie zadziała sam z przyjemnością pozbędę go tych narządów-wycedził przez zęby Edward ,zamykając pokrywką składniki.
Skończywszy robotę ulotnili się w mgnieniu oka.
                                   *
Elena była sama w domu.Słyszała jak Charlie krzątał się po domu.Poczuła wzbraniającą fale pragnienia,która parzyła jej gardło niczym języki ognia.
Zdała sobie sprawę,że musi jak najszybciej się pożywić inaczej tu niezostanie.Odczekała chwilkę aż ojciec Belli wyszedł do pracy.Pobiegła po schodach na dół.I w wampirzym tempie pobiegła do lasu.
                                  *
Bella siedziała stała przy swojej szafce.Nie wiedząc dlaczego jej wzrok powędrował w kierunku szafki kogoś innego.Nagle spostrzegła,ze zza niej wpatruje się w nią Michael.Miał na sobie seksowną koszulę w kratkę koloru niebiesko,szaroczerwonego i kurtkę koloru brązowego.Na ramieniu miał brązowo czarny plecak.Bella położyła głowę na swojej ławce i wpatrywała się w niego.Jej długie fale opadały na ramiona zasłonięte zielonym swetrem.
Zastanawiała się o czym właśnie myśli i czy ma do niego podejść,czy też nie?Mimo wszystko czuła,ze powinna się trzymać od niego z daleka.Zwłaszcza,ze miała wrażenie,iż za ka- żdym razem gdy jest blisko zdradza z nim Edwarda.Po krótkiej chwili odgoniła tę myśl i postanowiła z nim porozmawiać.Widząc to Michael uśmiechnął się do niej szeroko.Odwzajemniła go i podała dłoń na przywitanie.
-O siemasz Bells!Jaką masz teraz lekcję?Zapytał od nie chcenia.
Bella utonęła w jego słodkich,dziecinnych oczach,zawstydziły ją myśli na jego temat i natychmiast się za nie skarciła.Zatrzepotała energicznie głową to w prawo to w lewo,jakby chciała coś wybić ze swojej głowy.
-A…lekcja Hiszpański-odpowiedział przytomniejąc.
Chciała powiedzieć coś jeszcze,ale dzwonek pokrzyżował jej plany.Pożegnali się i rozeszli do klas.
Idiotka,kretynka….-uderzyła się ręką w czoło.
                                 *
Gdy lekcje dobiegły końca Michael wrócił do swojego domu.Czekał na Edwarda,Stefana i Damona wraz z składnikami.Nie przejmował się tym,ze mogło coś się nie udać.Denerwował się tym co portal ze sobą sprowadzi,sprowadzi Elenę wampira,czy Elenę wampira z umiejętnościami?Jak silna będzie?Czy w ogóle będzie,czy zdoła go powstrzymać?Czy jego marzenie i związany z nim plan się powiedzie?Te pytania nurtowały go odkąd na niego wpadł.
                                  *
Stefan i Edward wysłuchali to co Damon miał im do zakomunikowania.Cierpliwie znieśli wątek o tym co sądził Damon na temat jego kaloryferka…zwłaszcza Edward bo wampir nie zapomniał wspomnieć przy tym o Belli…Następnie moment z Katherine,czyli główna atrakcja!
Edwardowi jak i Stefanowi zaparło dech w piersiach.
-Michael zna Katherine…Może pomyliłeś tę dziewczynę z jakąś inną z liceum?-zaoponował Stefan z niedowierzaniem.
-Wiedziałem,że coś knuje,tylko nie wiem nadal co,jedno jest pewne nic dobrego-powiedział rozwścieczony Edward.
-Tak czy siak ten czarnoksiężnik z krainy oz może coś wywinąć kto wie czy ten eliksir na pewno do tego służy,a ta dziwka!Owinęła go sobie wokół palca.
-Jak każdego z was-zauważył Edward.
-I to go niby usprawiedliwia?-wzburzył się Damon.
-Naturalnie,zenie,nie możemy nikomu ufać.Jeśli będzie trzeba sam znajdę coś co pomorze nam ją odzyskać-odezwał się zdeterminowany Stefan.
Damon i Edward zwrócili ku niemu swój wzrok.Wydawał się być skupiony niżeli załamany jak zawsze.
                            *
Michael usiadł na kanapie,rozpakowując potrzebne mu rzeczy do ”rytuału”.Nagle z mroku wyłoniła się postać kobiety.W wampirzym tempie wpadła na chłopaka.Położyli się na kanapie.Objął ją w pasie,ona zaczęła go namiętnie całować.
-Katherine-wyjąkał z rozkoszy i ze zdziwieniem.
-Witaj!-uśmiechnęła się zalotnie,przerywając pocałunki.
-I jak poszło?-zapytał łapiąc oddech i rozluźniając się z jej uścisków.
-Znakomicie,niczego nie podejrzewają.Nie wiedzą gdzie jest,w zasadzie nikt nie wie-zaśmiała się głupio-Myśli,że ja to ona.Jest naiwna jak dziecko.Jak dobrze się złoży znikniesz ich świata.Zajęłam się prostymi zaklęciami,by owinęły ją wątpliwości typu-Oni mnie nie zaakceptują,jaka jestem biedna,jestem potworem.Jednak to twarda sztuka.Na za dużo to się nie zdało-zadrwiła.Chłopak patrzył na nią wyraźnie zaintrygowany.
-ŹRÓDŁO-odrzekł wyczekująco.
-Widziałam wszystko!
-Wprost nie mogę się doczekać.
-A…poco im pomagasz?W jakim celu chcesz ją ty przywoływać?Niech zdziczeje i zginie!
-Nie Katherine,przyda nam się jak uda nam się sprawić,żeby była po naszej stronie-powiedział to ostrzejszym i stanowczym tonem.
-Ale..-zakończyła widząc jego zdeterminowaną minę.Ten bezwzględny wyraz twarzy nie znał sprzeciwu.wampirzyca zdawała sobie sprawę z kim zadarła,dzięki komu jest niepokonana.

*************
Koniec części I 
Tom II 
" Do brzasku"

XIX To ja Elena

Rozdział 19
To ja Elena
Kiedy Bella wstała spostrzegła,że jest w kantorku szkoły i jej ostatnia lekcja już trwała.
Pomieszczenie było ciasne i ciemne jak w jakieś grocie.Leżała na ziemi i rozglądała się dookoła.W mroku ujrzała fioletowe oczy,które badawczo się jej przyglądały i obserwowały jej każdy ruch.W jej głowie rozległ się jedynie pisk,pisk sygnalizujący,że znajduje się w ciemnym,małym pomieszczeniu sam,na sam z wampirem i z pewnością nie jest nim Edward.Sama odizolowana od świata,nikt nie wie gdzie jest,łatwy cel,taki jak wcześniejsze osoby,zaginięcia,ciała pozbawione krwi.Zaginione jak jej przyjaciółka Elena…Łzy napłynęły jej do oczu.Nie zorientowała się nawet,kiedy popłynęły jej po policzkach przezroczyste krople.Chciała coś powiedzieć,ale głos ugrzązł jej w gardle,tak,ze nie była wstanie wydać z siebie głosu.Poczuła fale napływającego ciepła,krew zaczęła jej pulsować w skroniach.Czuła jak dudni jej w uszach.KONIEC,KONIEC ZBLIŻA SIĘ TWÓJ KONIEC.Czy tak ma wyglądać moja śmierć?Z dala od bliskich?Czy ujrzy Elenę,tunel,światło?Wampirzy wzrok zdawał się do niej zbliżać.Ani drgnęła.Sylwetka wynurzała się powoli i z opanowaniem,wręcz ludzkim krokiem z mroku.Zdała sobie sprawę,ze to musi być kobieta sądząc po kształtach wyłaniających się z ciemności.Widziała już rysy twarzy.Zaparło jej dech w piersiach.Odetchnęła z ulgą.
-Je…est…eś Jesteś wampirem…-Ledwo wypowiedziała zdanie.
Elenie pociekły szkarłatne łzy.
-Co ci się stało?Dlaczego?Masz na twarzy…to jest…-nie mogła złożyć pełnej wypowiedzi,po głowie błądziło jej pełno myśli a na język przychodziło mnóstwo nowych pytań.
-Musiała mnie przemienić.Jestem naznaczona jakimś malachitowym znakiem.Jestem inna niż…-Nie była w stanie wypowiedzieć imienia choć jednego z nich.-Ale podobna do Edwarda w jednym…-przerwała na chwile,po czym ponowiła-Mam pewną umiejętność,zademonstruję jak pójdziemy w bardziej ugodzie miejsce,jednak bezpieczne.Nikt nie może mnie zobaczyć.Możemy pójść do ciebie?Na lekcję raczej się nie wybierasz prawda?-Jej kąciki nowych,czerwonych ust uniosły się w lekkim,aczkolwiek ciepłym uśmiechu.Bella znała ten uśmiech przyjaciółki,w nowej wersji odbiegał tylko nieco od oryginału.Oryginału,którym Elena już nigdy nie będzie.Przytuliły się i wyszły ostrożnie,tak żeby nikt ich nie zauważył z pomieszczenia.
   *
-Dobrze czarnoksiężniku z krainy oz!Jak mamy to dla ciebie zdobyć i ile to potrwa?-zapytał swoim aroganckim tonem Damon posyłając w jego kierunku,jeden ze swoich najpiękniejszych,ironicznych uśmiechów.
Michael w odpowiedzi posłał mu uroczy uśmiech i swoim luzackim tonem odpowiedział-Nie wszyscy jesteście wampirami,które odżywiają się krwią ludzi,mordowanie zwierząt to dla większości z was pestka.W związku czym nie powinno być trudno.Eliksir przyrządza się szybko i sprawnie.Po dodaniu i wymieszaniu składników trzeba odczekać dobę o północy zapala się świece kładzie się jej rzecz,najlepiej materiał,jakaś bluzka czy coś.Wylewa się substancje .przywołuje się jej imię i viola ! -zakończył dumny ze swej wiedzy.
Stefan stał nie ruchomo w coś się wpatrywał,jakby rozmyślał.Edward nie spuszczał wzroku z Michaela.Starał się odczytać coś z jego myśli.Nic po za zadufaniem w sobie i dumą,że chłopak Belli,który tak go nienawidzi(Michael zdawał sobie z tego sprawę)potrzebuję jego pomocy.Wyłapał także marzenie- o polaniu eliksiru na majtki Eleny.-Ble,jakie to obleśne,chyba nigdy nie był z żadną dziewczyną.Jest nie wyrzuty seksualnie i ma problemy emocjonalne-wywnioskował Edward,ciesząc się,ze jego przyjaciel nie ma pojęcia o czym rozmyśla ta sprośna świnia za jego plecami.Fantazjowanie o jego dziewczynie,którą pragnął znaleźć nie na le żyto rzeczy,które warte są zakomunikowania tego Stefanowi.Zwłaszcza,jeżeli jest w takim stanie.W przeciwieństwie do Michaela Stefan nie krył się ze swoimi myślami.Fala bólu wzbierała w siłę za każdym razem gdy w pokoju padało jej imię,Nie trzeba jednak posiadać umiejętności czytania w myślach by widzieć jak Stefan emanuje bólem,agonią i smutkiem.A ten cham ma jeszcze czelność o fantazjowaniu o majtkach Eleny,w obecności tego wampira-pomyślał Edward pogrążony w tych wszystkich refleksjach i myślach.Chyba tylko Damon nie myślał w tej chwili-Nie on NIGDY nie myśli-uśmiechnął się do swoich myśli Edward a w głowie przywołał mu się obraz Damona napadającego na jego Bellę.Odruchowo w oczach pojawił się ogień a ręce automatycznie zacisnął w pięści.Gdy sprawa dotyczyła Belli miała dla niego najwyższą rangę.
                             *
Bella przekręciła kluczyk w stacyjce swojego zardzewiałego,brązowego forda.
-Kocham zapach twojej furgonetki-odezwała się Elena,penetrując swoimi fioletowymi oczyma,stare,tak znane jej wnętrze furgonetki.
Bella zachichotała-Nawet pomimo tego,że ostatnio jak w niej byłaś chciałam ci odebrać życie?
-Nawet!-wykrzyknęła w odpowiedzi bez wahania,śmiejąc się od ucha do ucha.Teraz przypominała Elenę jaką wszyscy znali.

Zaparkowały na podjeździe domu Swan.
-Nie mogę się doczekać co potrafisz-zabrzmiało to szczerze.Jednak Elena nic nie odpowiedziała a mina jej zrzedła.
-Czy będę mogła u ciebie zamieszkać?-zapytała po dłuższej chwili gdy siedziała już wygodnie w pokoju Belli na łóżku w siadzie skrzyżnym.
Bellę wmurowało.Przysiadła obok-Eleno z chęcią.Nie boję się ciebie,wiem,ze mnie nie skrzywdzisz,ale Edward…Często mnie odwiedza,zwłaszcza no wiesz….po tej sprawie z tobą.Obawiam się,ze usłyszałby twoje myśli i wątpliwości,że cię nakryję…-dokończyła,miała wzrok wbity w drewnianą podłogę.Elena się zamyśliła-Dam radę,muszę z tobą zamieszkać.Włamałam się do domu i przeceniłam swoje rzeczy.Wskazała gestem dłoni ubranie na sobie-A twój tata…nie skrzywdzę go.Żywię się krwią zwierzęcą jak…-znowu pauza.Nie była w stanie wymówić jego imienia a krwawe łzy zaczęły ściekać jej po policzku.Przykuły uwagę Belli.
-Wampiry płaczą szkarłatnymi łzami?Zapytała zdumiona.
Elena wzruszyła ramionami w odpowiedzi.
Bella przeniosła wzrok z łez na znak na jej twarzy.
-Ato?-wskazała wzrokiem na znak.
Elena się wzdrygnęła-pojawiło się jak stałam się wampirem a to-wskazała rękę-Kiedy odkryłam swoją umiejętność.
Wampirzyca a zarazem nadal przyjaciółka Belli opowiedziała swoje zajście na drzewie przed oknem do swojego dawnego pokoju.Następnie zwróciła wzrok ku szklance z wodą mineralną,leżącą na biurku Belli.Wytężyła wzrok,położyła opuszki palców obu dłoni na skroniach i skupiła całą swoją uwagę na szklance.Nakazała w myślach przewrócić się naczyniu i wodzie by ułożyła się w kształt plamy,ale nie za dużej,by nie zrobić większego bałaganu.Ku zdumieniu Eleny i szoku Belli szklanka wraz z zawartością wysłuchała polecenia.Bella aż krzyknęła z zachwytu.
Uśmiechnęły się do siebie.
                         *
Michael został odprowadzony do drzwi przez Edwarda i zapędzony do przygotowań do eliksiru i ” rytuału wezwania”-jak to nazwał Damon.
Wampiry zostały pozostawione samym sobie.Damon pożegnał się ironicznym uśmieszkiem z bratem i Edwardem,oznajmiając,ze idzie zwalczyć pragnienie,aby się przygotować-ku zdziwieniu chłopaków.Damon zazwyczaj nigdy nie mówił gdzie się wybierał.Skąd ta zmiana?Kto wie?
Edward i Stefan także postanowili się wybrać na polowanie,z subtelną a jakże ogromną różnicą.Musieli zdobyć części ciała swoich ofiar.Nie byle jakie części ciała,części ciała odpowiadające za zmysły tych stworzeń.Dom został pusty.
                      *
Damon okłamał braci.Gdzie się wybrał?Rzecz jasna na przeszpiegi!Kogo?Michaela oczywiście.
Ten wysoki,przystojny brunecik coś knuje-alarmował umysł Damona.
Zaszył się w okolicy domu,w zasadzie tam gdzie wcześniej Edward.Obserwował okno domu Michaela.
Nie zauważył niczego podejrzanego.Chłopak zdjął koszulkę i rzucił ją niedbale na kanapę.Damon przyjrzał się mu uważnie.Uuuu ulala pod koszuleczką kryje się kaloryferek.Nic dziwnego,że Bella go tak lubi.Edzio ma konkurencję.Powinien tę swoją lale trzymać z dala od kolesia z taką klatą-Myśli chodziły mu po głowie jak pracowite mrówki.Zauważył,ze chłopak nie jest sam.Ktoś tam jest…Nie mógł dostrzec.Za zasłonką na oknie spostrzegł czyjąś sylwetkę.Kobiety.czy to?Katherine?To była ONA!Objęła go a on ją w pasie.Pocałowali się,najpierw namiętnie,potem ostrzej.
Lał dziwka w akcji-zawył w myślach Damon i uniósł oczy do nieba.Zniesmaczył się,to tak jakby Elena zrobiła się zdzirowata.Mam nadzieję,ze za długi czas w jednym pomieszczeniu z tą suką jej nie zaszkodził-zadrwił w myślach Damon.
Ale co the big-gest Beach of the world robi u tego kmiecia?Bo ma magiczną różdżkę?Wyczaruje jej tajną broń?Może szuka czegoś na Elenę,a ten typek tylko udaje,że nam pomaga?Dobra dosyć gapienia się jak się miziają.Co jak co,ale ja robię to lepiej.Muszę ostrzec Edzia i mojego durnego braciszka-postanowił i zniknął w mroku w wampirzym tempie.

XVIII Magia

 Rozdział 18
        Magia

Wstał już dzień.Damon obudził się cały spocony i zgrzany.To szaleństwo…żeby wampir tak wyglądał i się czuł-zachichotał pod nosem.Miłość jest do bani!-chodziło mu pogłowie.Zwłaszcza,że zakochujesz się po raz drugi w tej samej dziewczynie co twój brat.
Drzwi do jego pokoju uchyliły się-Damon wstajesz?Zaczynamy!
-Ta braciszku,a teraz spływaj!-odpowiedział i posłał mu zawadiacki uśmieszek.
                   *
Elena wstała i ziewnęła-No cóż wiec mogę sypiać,tak jak Stefan  i Damon,cudownie-zbierała w głowie nowe informacje na temat swojej osoby.Nadal nie wiem czy coś potrafię?Muszę coś zjeść…-Spostrzegła dwadzieścia metrów dalej kicającego,szarego zająca.
To na początek-pomyślała.W wampirzym tempie znalazła się obok,niemal jednocześnie zanurzyła kły w futrze.Idzie przywyknąć-pocieszała się,a w głowie chwaliła za postępy-każda mała rzecz powinna być wynagradzana.Zrobiła to samo z kolejną mała i większą zwierzyną jaką spotykała na swojej drodze.Przyszedł czas żeby się stosownie ubrać!Trzeba będzie spróbować ze sztuczką opanowywania umysłu.Może być fajnie-zachęcała się-Ale prawda była taka,że to ja przerażało.Szkoda jej było tych zająców,jeleni,które zjadła na śniadanie i wczoraj na kolację.Nie chciała mieć tych super mocy i wyglądać jak potwór.Jeszcze te znaki!Wampiry,które znała przynajmniej wyglądały jak ludzie!A ona?Jaki człowiek robi sobie tatuaże na twarzy i to w takim kolorze?Załamała się.Przypomniała sobie jednak,że wampiry mogą wyłączać uczucia.To też jej się nie uśmiechało.Musiała jednak coś z tym zrobić bo głowa jej eksploduje.Tak też zrobiła.Wyszła z lasu i ignorowała spojrzenia jakie ludzie posyłali w jej kierunku.W końcu doszła do swojego domu.Modliła się,żeby nikogo nie było w domu i dziękowała losowi,że jej dom był tak blisko lasu!Wspięła się na drzewo,którego gałęzie prowadziły do okna jej pokoju.Wejrzała przez nie i spostrzegła,że wszystko leży tak jak za ostatnim razem kiedy opuszczała dom.Zamyśliła się przez chwilę patrząc na swój pokój.Jej wzrok wodził po meblach,ścianach i zatrzymał się na zdjęciu jej i Stefano,które leżało na tej samej komodzie co zawsze.Z balu nadchodzącej jesieni.Łzy napłynęły jej do oczu,nie spostrzegła kiedy pociekła jej kropelka po policzkach,które zdobił teraz malachitowy,piękny,mistyczny wzór.Wytarła łezkę grzbietem dłoni.Zauważyła,że okno jest otwarte,zaczęła intensywnie myśleć jak się dostać do środka nie zauważona.Cóż w koronie drzewa była bezpieczna,duża ilość prawie pustych,grubych gałęzi okalały ją z wszech obec,a po za tym na ulicy panowała pustka,więc nikt nie dostrzegał ukrytej Eleny,siedzącej w pozycji kotki).-Może powinnam sprawdzić czy mam jakąś moc i może się na coś przyda-przemknęło jej przez myśl.Oglądała wszystkie sezony czarodziejek i zastanawiała się czy jako wampir też powinna wykonać jakiś gest dłonią…
-Spróbujemy-pomyślała.Zmarszczyła brwi,przez co miedzy ej oczami pojawiła się mała zmarszczka,starała się w jaki kol wiek sposób skupić i z całych sił się skoncentrować.Wyjęła rękę przed siebie.Obróciła dłonią to w prawą to w lewą stronę.Rękę miała zwróconą w stronę okna.Miało to na celu aby je otworzyć.Nic się jednak nie stało.-Kurdęęęęę-wysyczała na głos przez zaciśnięte zęby ze złości.-A czegoś ty się debilko spodziewała,że okno zacznie cię słuchać jak pomachasz mu na powitanie-żachnęła się a w głowie targały jej się obraźliwe myśli,obraźliwe skierowane pod jej samej adresem.-Poddaje się-powiedziała szeptem do samej siebie.Zwróciła wzrok na rączkę od okna po wewnętrznej stronie.Pomyślała sobie-Gdybyś mogła się otworzyć,byłabym niezmiernie wdzięczna.-Wpatrywała się tak przez równą minutę.Nagle spostrzegła,ze rączka przechyla się w bok a okno samoczynnie się otwiera.Wybałuszyła oczy jakby zobaczyła ducha.Kąciki jej ust uniosły się w szerokim uśmiechu.Wtem poczuła przypływ fali nadchodzącej radości jaka w niej wezbrała,jednak poczuła jeszcze coś.Dziwaczny dotyk,którego nie potrafiła sama zdefiniować.Jakby podmuch wiatru na dłoni,którą przed chwilą usiłowała czarować jak Prue-jedna z głównych bohaterek Czarodziejek.
Spostrzegła,zew miejscu gdzie czuła tajemniczy dotyk pojawiają się kolejne,malachitowe wzory,takie jakie miała na twarzy.Zaparło jej dech w piersiach.Cała się zagotowała i przestraszyła.Tylko nie to!!!!-krzyczał jej wewnętrzny głos.Nie chodziło o to,ze znaki były brzydkie,czy nie ciekawe,po prostu Elena nie wiedziała czy Stefano,Bella,Edward i w końcu Damon taką ją zaakceptują.Była nietypowa.Każdy wampir jakiego znała nie posiadał takich znaków na ciele.
                                             *
Damon wszedł naburmuszony do salonu.Jego brat wraz z Edwardem siedzieli na fotelach.Zauważył jeszcze jedną osobę,a właściwie istotę.Gdyby był to człowiek Damon by to wyczuł.Nie zauważył całej postaci tylko tył jej głowy.Postać była odwrócona do niego tyłem wraz z sofą na której siedział.Damon doskonale wiedział z kim ma do czynienia.Owy gość miał im pomóc w związku z Eleną,tą Eleną,która nie dawała znaku życia od dawien dawna,tą Eleną,której Damon nie zdołał uratować mimo proroczej wizji.Zacisnął ręce w pięści i usiadł koło gościa.Obdarzył zebranych swoim ironicznym głosem i uwodzicielskim,seksownym uśmiechem.Z pewnością o zatopieniu warg w jego zmysłowych ustach marzyła niejedna śmiertelniczka,zgadza się Damon zdawał sobie sprawę ze swojego kusicielskiego wyglądu.Korzystał ze swojej wampirzej natury w każdym aspekcie życia.
-O Damon miło,że wreszcie do nas dołączyłeś-Edward wstał i rozpoczął spotkanie.
-Szkoda,że ja nie mogę powiedzieć tego samego-powiedział jeszcze ironiczniej Damon.Brat skarcił go spojrzeniem.Gość totalnie go olał.
-A więc Michael jesteś czarodziejem i potrzebujemy twojej pomocy…-Edward zaczął rozprawiać na temat tego jak bardzo im zależy na odnalezieniu Eleny i czy Michael dysponuje odpowiednią mocą by ją odszukać.Chociaż Edward nienawidził Michaela i obawiał się jego planów codo Belli to on wpadł na pomysł by iść do niego po pomoc.Nie ufał mu,mimo wszystko w jego głosie nie było ani cienia chłodnego tonu,czy odrazy.Stefano siedział nieruchomo i był nieobecny.Za każdym razem gdy usłyszał z ust przyjaciela imię swojej ukochanej czuł jakby jego serce pękało na nowo.Czuł,ze zawiódł Elenę,Damona…wszystkich.Miał ochotę się zabić i próbował jednak Damon i Edward go powstrzymywali.Miał w głębi serca nadzieję,ale z dnia na dzień było jej coraz mniej.Nie dawało mu to spokoju.Obiecał sobie,ze jak odnajdzie Katherine własnoręcznie wyrwie jej serce a potem spali jej ciało.Zrobi to bez wahania,nawet nie mrugnie przy tym okiem.Zrobi wszystko by pomścić Elenę.Pomścić…czy ona jeszcze żyje?-Kolejny cios poniżej pasa a on czuł jakby się zapadał,jakby to mu wyrywano serce.Edward skończywszy wypowiedź usiadł ponownie na swoim miejscu.Michael skakał wzrokiem z jednego wampira na drugiego.Przyglądał się im z dużą uwagą.Oczywiście słuchał co do niego mówiono.Rozglądał się także po pomieszczeniu,w którym się znajdowali.Najczęściej zatrzymywał go na Stefano,który bez żadnych wątpliwości,z całą pewnością był przybity.Damon nerwowo stukał palcami u dłoni w tapicerkę sofy.A jego oczy także biegały z jednego miejsca w drugie.Michael się odezwał.I zrobił to dopiero drugi raz odkąd tu był.
-Potrafię wam pomóc-rzekł krótko i zwięźle.Głos miał pewny,ale coś się za nim kryło,jakby w tym wszystkim było coś jeszcze.Edward zdawał sobie z tego sprawę.Bardzo możliwe,ze tylko on usłyszał to w tonie jego głosu.Stefan jakby się obudził ze snu,wrócił z jakieś wyprawy,ożył,wyszedł z grobu.Damon spojrzał się przenikliwie na czarodzieja,który siedział obok niego na wygodnej sofie.
-Czy możemy ci w tym w jakiś sposób pomóc,bądź przyczynić się do jej powrotu-ponownie Edward zabrał głos.Bracia w dalszym ciągu się nie odzywali.
-Nie jednakże możecie się przyglądać a pomóc mi w zdobyciu potrzebnych składników do eliksiru-odrzekł Michael.
Damon zmarszczył brwi.Stefan zesztywniał na nowo.Edward uniósł brwi.Starał się wyczytać z myśli chłopaka czegoś na ten temat ale natrafił tylko na blokadę co go totalnie wkurzyło.Acz kol wiek nie dawał tego po sobie poznać.Uśmiechnął się do niego łagodnie.
                                                           *
Bella siedziała na lekcji francuskiego totalnie pochmurna.Nie było jej najlepszej przyjaciółki Eleny-to już od dłuższego czasu,jednak nie zdążyła przywyknąć i miała złudną nadzieję,że Elena siedzi dwie ławki przed nią jak zawsze i nabija się z  sąsiadką z ławki z kolejnego słówka,które wydawałoby się jej śmieszne w wymowie.Na dodatek nie było Edwarda ani Stefana.Patrzyła na blat swojej ławki i nie słuchała o czym mówi nauczycielka.Utkwiła w niej wzrok i modliła się żeby lekcje jak najszybciej się skończyły.Pragnęła wrócić już do domu i szybko spotkać się z Edwardem.Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek na przerwę.
Poszła w kierunku stołówki.Wzięła tacę z obiadem i butelkę lemoniady.Usiadła w odosobnionym miejscu,tak jak zawsze lubiła,przynajmniej póki nie poznała Eleny,Stefano i Edwarda.Od tamtej pory siadali zawszę we czwórkę.Zapatrzyła się w okno.Nagle przed oczyma przeleciał jej jakiś cień.Poruszył się z taką prędkością,że Bella miała wątpliwości czy w ogóle coś widziała.A może miała zwidy?Na zewnątrz panowała wyjątkowo ładna pogoda jak na jesień.Nawet świeciło słońce.Bella chciała to sprawdzić.Była długa przerwa,w związku z czym Bella nie obawiała się,że spóźni się na zajęcia.Zresztą przed nią była ostatnia godzina.Wyszła z budynku i rozejrzała się wokół czy kogoś nie ma,ale nikogo nie ostrzegała.Ulica była pusta a przed Bellą był tylko parking pełen samochodów.Obeszła placówkę dookoła i NIC!Zatrzymała się przed oknem,w którym siedziała gdy zauważyła to dziwne coś,o ile to było coś.Zauważyła w jednym z lusterek samochodów na parkingu jakaś postać.Podeszła w miejsce skąd dochodziło odbicie w lusterku.-Nie bój się jesteś dziewczyną wampira,więc czego się obawiasz-powtarzała sobie w myślach by dodać sobie samej otuchy.Znowu nic.Kiedy się odwróciła zemdlała.
                                                        *
-I mamy to zdobyć?-zapytał Damon śmiejąc się w oczy Michaelowi.
-Tak-odpowiedział hardo,stał w luzackiej pozycji i mówił tonem,który brzmiał całkiem serio.Sprawiał wrażenie,jakby przebywanie w domu z wampirami było czymś normalnym,jakby ich obecność w ogóle go nie ruszała.Zupełnie jakby był w domu śmiertelników na kawie i ciasteczkach.
-Ucho jelenia,nos wilka…?-Co to do jasnej cholery ma być?W kulki sobie lecisz?To jakiś żart?!-wybuchał Damon z każdym przeczytanym składnikiem do eliksiru.
Edward wpatrywał się w listę z równym niedowierzaniem.Tylko Stefan nie okazywał emocji w końcu rzekł-Po co ci części ciała zwierząt odpowiadające za ich wyczulone zmysły?Chcesz stworzyć monstrum,które ją odszuka?-powiedział głosem wypranym z jakich kol wiek emocji.
-Nie-uciął i odezwał się znowu-To magiczny eliksir,kiedy wyleje się go na jej rzecz powinno ją to tu sprowadzić.Dziewczyna powinna się zmaterializować,przenieść się z miejsca w którym się znajduje…-przerwał ponieważ wtrącił się Damon-Raczej z więzienia,the big-gest Beach of the world!-Wszyscy go zignorowali,Michael kontynuował-…i pojawić się tu cała i zdrowa.To coś w rodzaju magicznego portalu-dodał.
Stefan pokiwał głową.Edward bacznie obserwował twarz czarodzieja.

XVII Przemiana

 Rozdział 17
          Przemiana
27 listopada 2010
Stało się ze mną coś niezwykłego. Wszystko się zmieniło.
Są dobre i złe strony tej metamorfozy. Jestem jedną z NICH.
Ale czy to, czym jestem jest dobre? Czuję,słyszę ,myślę, widzę- inaczej.
Elena Gilbert
Zanim Elena napisała w pamiętniku to co czuje powiedziała wampirzycy co widziała.Następnie pożegnała ją w portalu czasoprzestrzeni,co było wystarczającym dowodem na jej prawdomówność.
Jako wampirzyca była młodsza od wampirzycy,która zniknęła w portalu.Miała fioletowe oczy jak ona,ale jedna rzecz się nie zgadzała.Elena w porównaniu do Katherine,która rzekomo okazała się nią -na twarzy malachitowe wzory.Uznała jednak,że może to minie,albo jest to oznaka inności każdego wampira.Właśnie Stefano opowiadał jej,że każdy wampir ma jakiś dar bądź posiada jakąś umiejętność bardziej wyćwiczoną niż inni.Jaką ja mam umiejętność-zastanawiała się.Stefano!-zapomniałam muszę się stąd wydostać i ich odszukać.Wstała na równe nogi i zdała sobie sprawę,że zrobiła to w wampirzym tempie.Zdała sobie sprawę,ze wraz ze zniknięciem wampirzycy zniknął także średniowieczny dom.Elena stała w środku lasu,nie mając pojęcia gdzie się znajduje.Spojrzała w niebo i uświadomiła sobie,że widzi wszystko w zupełnie innym świetle.Wyraźniejsze,ostrzejsze,po prostu piękniejsze.Na niebie świeciły gwiazdy.Już po zmroku-pomyślała.Zastanowiła się jak znaleźć bezpieczne miejsce przed słońcem.Nie miała pojęcia jak słońce może na nią zadziałać,Stefano i Damon nosili pierścienie,Edward się w nim błyszczał.A ona?Po prostu mogła się na nim roztopić albo wybuchnąć?Wolała tego nie sprawdzać bez zabezpieczeń.To była wystarczająca motywacja aby ruszyć w drogę na poszukiwanie wyjścia i odnalezienia Stefano.Nagle przyszło jej coś do głowy.Przekartkowywała w swojej głowie wspomnienia,kiedy poznała tajemnice Stefano,opowiadał jej,że każdy wampir posiada umiejętność komunikowania się ze sobą w myślach.A może jednak nie?-ugryzła się w język nim podjęła się wyzwania.Jak Stefano,Damon i Edward się dowiedzą w ten sposób to nie wiadomo co się stanie.Musze odnaleźć ich sama,bez wypróbowania mocy-postanowiła.Nagle do jej uszu doszedł dźwięk poruszających się gałęzi.Był to mały,szary królik.Elena wyczuła jego zapach.Zdziwiła ją ta umiejętność.A jeszcze dziwniejsze było to,że słyszała bicie serca zwierzęcia i słyszała jak krew pulsuje mu w żyłach.Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo czuję ukłucie w gardle-to był głód.Musiała się pożywić!Jednym,zgrabnym,zwinnym ruchem naprężyła ciało niczym kocica szykująca się do skoku i rzuciła się na zwierzę.Nie zdążyło choćby drgnąć a ona zdążyła wbić swoje ostre kły w bezbronnego królika.Krew nie była smaczna,ale choć trochę uspokoiła pragnienie,a gardło tak nie doskwierało.Ruszyła na polowanie.
                                       *
Bella zaparkowała swój samochód na parkingu przed biblioteką.Rozejrzała się ostrożnie czy gdzieś nie stoi srebrne volvo,albo zza rogu nie wychodzi Edward.Nikogo,an i niczego nie dostrzegła.Wspięła się powoli po cementowych schodkach do drzwi biblioteki.Mimo ostrożności i tak się potknęła.Omal się nie przewróciła,ale w samą porę oparła się o drzwi prowadzące do środka.Gwałtownie się otworzyły pod jej ciężarem.Już miała się publicznie skompromitować,kiedy chłopak stojący za drzwiami złapał ja delikatnie,ale stanowczo.
To był Michael Ralph.
-Bynajmniej wiem,że jesteś-uśmiechnął się szeroko,odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów.
Bella oblała się rumieńcem i podciągnęła się na nogi.
-Dzięki-zdołała wysapać posyłając uśmiech.
-Już myślałem,że nie przyjdziesz-rozpoczął rozmowę,potem dalej kontynuował mówiąc o czymś z ożywieniem.
Bella jednak miała się na baczności.Rozglądała się po wszystkich zakamarkach i regałach miedzy książkami czy nikt ich nie obserwuje.Myślami była gdzie indziej.Wyrwało ją z nich chrząknięcie Michaela,który szybko zdał sobie sprawę z tego,że Bella go nie słucha.
-Przepraszam-posłała mu przepraszające spojrzenie.
-O.K.Rozumiem,że Edward nie wie o tym,że tu jesteś-zauważył inteligentnie chłopak.
-No tak-przyznała się zawstydzona.
-Bella,co się dzieje?-zapytał spokojnym i poważnym tonem.
Dziewczyna starała się nie patrzeć mu w oczy.
-Najzupełniej nic,po prostu…chciałam się spotkać,bo nie chcę byś myślał,że cię unikam i nie chcę się z tobą widywać.Jestem sama.Nie mam komu się wyżalić,bo wszyscy są zajęci-zaczęła coś bełkotać,starając się ułożyć jakieś sensowne zdanie,zdanie,które wytłumaczyłoby co czuje,a za jednym zamachem niczego nie zdradziło.Nie zdradziło jej sekretu.             
                                    *
Elena ukryła się w jaskini.Ze stalagmitów spadały krople deszczu,uderzając w ziemię,tworząc małą kałuże.
Panujący w środku zapach był ledwie wyczuwalny,ludzkie receptory węchu,nie byłyby wstanie go wyczuć.Specyficzny,charakterystyczny zapach drażnił nozdrza Eleny.Był to zapach…wilgoci.Na niebie widniał srebrzysty półksiężyc.Elena zamarła,w głowie przewijały jej się pewne momenty.Przypomniała sobie jak Damon zawsze chciał żeby była jego księżniczka nocy…cóż można by powiedzieć,że wbrew wszystkiemu nią została.Ale nie dla niego,tylko dla wyższych celów,celów których sama do końca nie znała.Wiedziała jednak,że było to konieczne,nieuniknione,jeżeli chce się ocalić najdroższe ci osoby,najdroższe twojemu sercu…Serce…czy ja mam serce?Dobra koniec…to się nazywa ślepa uliczka,albo droga donikąd-przerwała gwałtownie swoje refleksje,uznając,że posuwa się za daleko.Może powinnam zastanowić się nad samoobroną?Nocą jest wiele niebezpieczeństw…nawet dla…-nie przeszło by jej przez gardło przez myśl także…-jeśli jestem teraz inna-dokończyła innym terminem monolog wewnętrzny.Może to dobry pomysł.Stefan byłby ze mnie dumny,że już opanowałam moce,jako nowo narodzona-uśmiechnęła się do swoich myśli,ale potem coś w niej pękło…Ale czy on jeszcze mnie będzie chciał?Elenę wampira…nie człowieka-słowo wampir,pod wpływem emocji przeszło jej przez myśl.Wkrótce doszła do wniosku,że starczy jej wrażeń jak na pierwszy dzień w nowej skórze.Potrzebowała odpoczynku i snu.Ale czy mogła spać?Niektóre wampiry nie mają tej właściwości jak na przykład Edward.Stefan i Damon to potrafią a ona?Jednak chwilę później się przekonała.Kiedy ułożyła się wygodnie w suchym miejscu jaskini,jej powieki stawały się coraz cięższe i pochłonęła ją ciemność.
                               
                               *
Edward i Stefan byli w lesie siedzieli na korze drzewa,które upadło jakiś czas temu.Nad ich głowami świecił srebrzysty półksiężyc.Stefan wpatrywał się w nie go intensywnie.Edward miał w dłoniach gałązkę drzewa i kręcił ją między palcami.
-Myślisz,że jest cała i zdrowa?-zapytał nie odrywając oczu od nieba Stefan.
-Tak,jest silna,nie da się-powiedział z uśmiechem,spoglądając na przyjaciela.Stefan odwrócił wzrok i spojrzał na Edwarda.Miał zatroskaną minę,ale przepełnioną bólem.Mimo wszystko doceniał chęci Edwarda,chęci mające na celu utrzymania go na duchu i przy dobrej myśli.Jednak wampir nie miał nadziei.
-Kiedy wcielamy plan w życie?-zapytał Stefan beznamiętnie.
Edward spochmurniał i odpowiedział krótko-Jutro.
-Gdzie Damon?-zapytał Stefan patrząc przed siebie.Brzmiało ta tak jakby zadawał to pytanie sobie niżeli Edwardowi.
-Nie mam pojęcia,pewnie poluje,kto wie.Od czasu…-zatrzymał się wiedząc jakie były by konsekwencje gdyby tego nie zrobił-…sam wiesz-wybrnął-zachowuje się jak opętany-dokończył pośpiesznie i wymijająco.
-Wiem-odpowiedział poważnie i spojrzał na niego.
-W takim razie chodźmy-odpowiedział hardo Edward.
Wstali powolnie,szli i minęli jaskinie.Stefan kątem oka zauważył,że coś się w niej poruszyło.
-Widziałeś?-zapytał.Edward spojrzał w tą samą stronę.Pokiwał głową przecząco.
Stefan jednak nie dawał za wygraną.
Z szybkością wampira znalazł się przed wejściem do jaskini.
Edward w mgnieniu oka stał już przy jego boku.
-Spodziewasz się tu kogoś?-wyszeptał.Stefan zmarszczył brwi i wypatrywał cienia,jaki wcześniej spostrzegł.
Wszedł głębiej.Edward był tuż za nim.Niczego nie zauważyli.Co prawda jaskinia ciągnęła się głębiej i głębiej,ale nie zamierzali tracić czasu.Wychodząc mijali kałuże wody,która utworzyła się z sączących się kropel deszczówki na stalagmicie.
-Nie zła kryjówka-powiedział Edward,tym razem na głos,gdy byli już w ciemnym lesie.
-Tak-przyznał Stefan-Prawdę mówiąc naprawdę myślałem,że ktoś lub coś tam jest…
-Ale nie było…Wracajmy,ty do brata ja do Belli-I nagle sobie przypomniał,Bella,oby nie było za późno.Przeprosił Stefana i już go tam nie było.
                         *
Elena wyszła z głębi jaskini.Spostrzegła ślady na wilgotnej ziemi i wyczuła zapach.Słodki zapach…to był zapach Stefano!I jeszcze jeden,bardzo podobny,taki jaki zawsze był pomieszany z zapachem Belli-Edward.Oniemiała z wrażenia.Oni tu byli!-zadźwięczało jej w głowie.Serce zaczęło jej bić.Zakręciło jej się w głowie,obraz stawał się niewyraźny.Czy każdy wampir,zakochany w drugim,wyczuwający jego zapach tak szaleje?-zastanawiała się przez chwile.A to oznacza,że jestem nie daleko domu!!!!-ucieszyła się do swoich myśli.Ale jak ja się mu pokarze?Wodziła wzrokiem po swojej sukni.Tak…miała nadal tę samą białą suknię…staroświecką,a teraz poniszczoną i brudną od polowania na zwierzynę i leżenia na podłodze w nowym domu-jaskini.W dodatku była wampirem,dziwacznym!Z jakimiś znakami,ni to mistyczne,ni to kwieciste?Żaden wampir takich nie ma…i…i…te fioletowe oczy!A gdzie jej dawny kolor?Stefano nie będzie chciał dziwadła jakim się stała!Będzie chciał swoją Elenę!Dawną Elenę,Elenę,która jest człowiekiem,o ciepłych policzkach,ludzkim kolorze oczu i bez znaków na twarzy…-Westchnęła a na jej znakach na policzkach pociekły łzy,krwawe łzy.
                         *
Bella wróciła do domu.Zła na siebie,że nie zostawiła żadnej wiadomości Edwardowi-Pewnie domyśla się gdzie byłam skoro nic mu nie napisałam-wmawiała sobie rozwścieczona.Zauważyła,że Charlie był już w domu.Zjadł zapiekankę jaką zostawiła mu na kolację do podgrzania i chrapał już w swoim pokoju-Która to już godzina?-zastanawiała się i spostrzegła ścienny zegarek w salonie to już 12-sta!?-nie wierzyła własnym oczom.
Poszła z rezygnacją na górę.Z nerwami ze stali.Wiedziała co teraz będzie,znała Edwarda,nie wystraszy się jego,tylko jego reakcji,to tego się teraz należy bać-tłumaczyła sobie.Wzięła głęboki oddech,ścisnęła klamkę,przekręciła.Z zamkniętymi oczami zapaliła światło w pokoju.I stało się…Edward ze skamieniałą miną stał przed nią.Ich twarze się stykały,nie dzielił ich nawet milimetr.Wyraz twarzy miał rozzłoszczony,twardy.Przypominał posąg wykuty z kamienia.Jego  piękne rysy twarzy,wyginały się w złości i gniewie,gniewie na mnie-zdała sobie sprawę schodząc na ziemię,gdy przestała wpatrywać się jak wariatka,po dragach w ukochanego.
-Edwardzie…-zaczęła,chwyciła delikatnie ręką jego rękę,założona na drugą.
Położyła bezwładnie swoje czoło na jego.Drugą dłonią przejechała po jego twarzy.Twarz zmieniła się z rozgniewanej na przepełnioną bólem.Bella wiedziała jak go złamać,ale nie mógł się jej poddać nie teraz.Nagle uniósł dłoń i zacisnął ją na jej dłoni,powstrzymując ją przed dalszymi pieszczotami.Zamarła,zamarło jej serce,przestała oddychać.
Spojrzał na jej orzechowe,wystraszone oczy.Obserwował jak traci siły i upada w jego ramionach.Zacisnął je,w uścisku,ratując jej życie po raz kolejny.Obdarzył ją pocałunkiem życia.Jej usta napełnił tlenem.Raptownie wzięła oddech a jej oczy otworzyły się szeroko.Byli zgięci niczym w tańcu.Spostrzegła,ze się na nią już nie gniewa.Patrzy na nią złocistym,przejrzystym wzrokiem,tym zatroskanym,który tak kochała.Zdała sobie sprawę,ze jej głowa wisi nad łóżkiem,spoczywa nadal w jego ramionach,jak wełniana lalka,krucha,zależna od niego.Położył ją delikatnie na łóżku.
Pociągnęła go za sobą.Przyciągnęła do siebie.Jedną ręką przyciągała go do siebie coraz bliżej,trzymała ją na jego plecach,drugą błądziła w jego włosach.Całowali się namiętnie.Chciała by ta chwila trwała wiecznie.Edward był na siebie wściekły.Dał się jej tak łatwo poddać.Przerwał to w końcu.
-Bello,nie wykorzystuj mojej słabości w tak podły sposób,nie wtedy kiedy musimy porozmawiać,nie wtedy kiedy jesteś świadoma konsekwencji swojego postępowania,nie uciekniesz od tego-zmroził ją spojrzeniem.Wstał z pozycji  w jakiej się znalazł i przysiadł obok niej.
-Przepraszam-zdołała tylko tyle wydukać.
-Nie muszę pytać gdzie byłaś.
Bella poczuła się jakby go zdradziła.Zdradziła spotkaniem z Michaelem,jakby to była randka,jakby go zostawiła i o nim zapomniała.Poczuła,ze jest jej wstyd.Czerwieni się,a krew huczy jej w uszach.
-Edwardzie kocham cię,ale nie możesz mi zakazywać spotykać się z Michaelem-powiedziała załamanym głosem.
-Bella,czy ty w ogóle mnie słuchasz?-wycedził przez zęby,powstrzymując się od warknięcia na nią-On jest niebezpieczny,może cie skrzywdzić.
-To jest absurd-powiedziała hardo rozzłoszczona,wstała ze swojej pozycji i usiadła przednim.Patrzyli sobie prosto w oczy.
-On jest czarodziejem,czarodziejem ze złymi planami,tak się składa,że nie ma co do ciebie pokojowych zamiarów-mówił tonem groźnym,pewnym siebie i pełnym determinacji.
-Skąd to wiesz?Śledziłeś go?-warknęła.
-Jestem wampirem nie muszę go śledzić by to wiedzieć-Jego twarz była groźna nie wyrażała emocji.Mówił to beznamiętnym tonem,jak człowiek bez duszy.Przeraził Bellę.
-Nie masz prawa!
-Dbam o bezpieczeństwo swojej dziewczyny to źle?
-Twoja dziewczyna umie sama o nie dbać.
Nie odpowiedział zaśmiał się szyderczo i wstał z łózka.Wyszedł z pokoju i zniknął w mroku za drzwiami.
                           *